Mark nie mógł zasnąć i około 2 w nocy ubrał się i zszedł cicho do stajni z gitarą. Podszedł do boksu nr 13 i pogłaskał Sorayę. Też nie mogła zasnąć. Usiadł na sianie i zaczął grać Gotye ,,somebody i used to know" , konie się uspokajały z każdą chwilą. Mark chwilowo podśpiewywał. W drzwiach stajni stanął ojciec. Chłopak go jednak nie zauważył i dalej grał cicho. Konie go zauważyły i ten który był najbliżej Marka - Wiedźmin, szturchnął go pyskiem lekko a nastolatek się odwrócił.
-Tato? Co ty tu....? -Spytał i szybko rzucił gitarę gdzieś w siano.
Ojciec podszedł do niego.
-Dlaczego tu przyszedłeś? -Odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł obok syna obejmując go ramieniem.
-No bo... Eeeee... No nie mogłem zasnąć i... -Założył rękę za głowę.
-Dobrze rozumiem cię... Tylko nie siedź tu za długo... Jutro pierwsza lekcja i musisz wypocząć... -Ojciec wstał i wyszedł ze stajni a Mark podszedł do Sorayi i pogłaskał po łbie.
-Gdybyś wiedziała jak mi ciężko... -Powiedział do niej a ona lekko ruszyła głową. Mark jeszcze trochę grał a potem odruchowo i ze zmęczenia zasnął na sianie.
~~Rano
Mark obudził się z sianem we włosach i na bluzce. Wszystkie konie na niego patrzyły a gdy się obudził rżały. Zobaczył na zegarek na ręce która godzina. Była 10.
-Cholera! -Wstał i pobiegł do domu. Wpadł do kuchni jak burza. Wziął jedną kanapkę i pobiegł na górę. Przebrał się,uczesał, umył i skończył jeść kanapkę. Znowu pobiegł do stajni. Po drodze zobaczył że ojciec już przyjmuje dzieci na padok. Były to na oko 13-letnie i 14-letnie dziewczyny. Chłopców było 2. Za ojcem weszli do stajni a Mark jakby był tam od dawna, poprawiał siodła. Dziewczyny od razu podbiegły do Ateny... Tak to piękna kremowa klacz ale dla 16-nastolatka Soraya jest ładniejsza od jakiegokolwiek konia. Chłopcy podeszli do Wiedźmina-kary ogier. A Mark pozostał przy Sorayi. Po chwili podszedł do ojca który mówił do dzieci.
-I pamiętajcie macie się słuchać jego - tu wskazał na syna- On tu jest szefem tak?
-TAK! -Odpowiedzieli.
Mark podszedł do nich gdy ojciec wyszedł ze stajni.
-Dobra to tak.. Jestem Mark... Mówcie mi po imieniu... Każdy koń oprócz Sorayi jest na waszą odpowiedzialność... Znaczy się ja je wam przydzielę i przez cały dzień zajmujecie się swoim koniem. A teraz powiedzcie jak macie na imię... -Chłopak był lekko zdenerwowany.
Od lewej strony:
Jessika, Marcise, Emma, Sierra, Lennie.
a na końcu chłopcy:
Luise, George.
Mark uśmiechnął się. Powiedział im jakie konie mają wziąść i wyszli na padok. Wszyscy wsiedli na konie a Mark stanął po środku. Mówił co trzeba zrobić i wszystkim się udawało ale było widać że Emma pierwszy raz wsiadła na konia. Miała Lenkę - najspokojniejszego kucyka więc nic nie szło źle. Innym się udawało. Jeszcze kilka lekcji i byliby najlepsi... Na koniec Mark pokazał im jak się jeździ kłusem i jak anglezować. Potem wszyscy się rozeszli i mieli jutro znowu przyjść więc chłopak od razu położył się na łóżko. Zasnął automatycznie.
<C.D.N>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz