Słońce dopiero co dotknęło twarzy Marka a ten już wstał z łóżka. Bardziej to spadł ale to nieistotne. Wstał i poszedł do łazienki. Wiedział że dziś będzie jego dzień. Dzień spotkania z Susan. Z łazienki wyszedł szybko. Ale zupełnie zapomniał o dzisiejszej lekcji jazdy. Matka go musiała wołać ponieważ spóźnił się już 20 minut. Zbiegł szybko. Był bardzo rozkojarzony. Wszyscy uczniowie już czekali przy koniach. Sierra i Luise kłócili się o Wiedźmina. Popychali się przed jego boksem i wyrywali nawzajem uzdę i siodło.
-Ja na nim będę jeździć! Mark mi obiecał! -Krzyczała Sierra
-Ale ja jestem starszy! -Przekomarzał się Luise
-A ja tu rządzę!-Powiedział Mark przechodząc i zabierając im siodło oraz uzdę. -Jeśli tak ma być to nikt nie będzie jeździł na Wiedźmine! Luise... Idź do Jima. Sierra - Podał jej siodło i uzdę Wiedźmina.
Luise pokazał język Sierrze. A ona tak samo.
-Dobrze czy ktoś już jeździł kłusem czy umie jeździć kłusem? -Spytał Mark. Rękę podniósł George i Marcise. -Aha. Okej. Dzisiaj się będziemy tego uczyć. A teraz otwieramy boksy i bierzemy konie na padok.
Chłopa szybko podszedł do Sorayi patrząc jak uczniowie wychodzą ze stajni. Otworzył boks i osiodłał Sorayę. Wyszedł z nią na padok i tak przebiegła cała lekcja. Skończyła się ok. 5 po południu. Od razu podbiegł do Susan która odbierała Jessikę i Emmę.
-Cześć... -Powiedział niepewnie
-Hejka. Nie mogę się doczekać 7 -Uśmiechnęła się
-Nooo... Ja też -Powiedział. -Gdzie się spotkamy?
-Znasz tę łączkę pod Union Street?
-Chyba tak...
-To tam. -Odeszła razem z siostrami.
Mark pobiegł na górę do swojego pokoju i jak najszybciej się przebrał. Koszula i takie jakieś spodnie na luzie. Była już 18.00. Szybko poszedł do łazienki i próbował zapanować nad włosami. Wyszedł tak po 15 minutach. A gdy w końcu się zbliżała 7 poszedł po Sorayę i pokłusował na łąkę. Zobaczył tam Susan na białym ogierze. Podjechał bliżej.
-Cześć. -Była ubrana w czarną bluzkę i bluzę. Miała też dżinsy.
-Hej. -Powiedział Mark.-To twój koń?
-Tak to Rafaello. -Poklepała konia po szyi. -A twój?
-To Soraya. To może się na nich przejedziemy?
-Z przyjemnością. -Powiedziała i wsiedli na konie.
Potem już tylko jazda, gadanie, jazda i śmiech. Na koniec Mark odprowadził Sus do domu.
-Było super. Dziękuję za tę... No randkę -Uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w policzek po czym zniknęła za drzwiami. Mark zarumienił się i wrócił do domu na Sorayi. Rodzice już spali. Nie dziwił im się - była już prawie północ. On też sam szybko położył się spać.
<C.D.N>
P.S: *sarkazm* Dziękuję za czytanie -,-
czwartek, 7 lutego 2013
wtorek, 8 stycznia 2013
Rozdział III - Nowa znajomość
Mark wstał bardzo wcześnie. Widocznie to że wczoraj zaspał było dla niego nauczką. Wstał i poszedł do łazienki. Tam się umył i uczesał. Poszedł do pokoju i się ubrał. Założył czapkę z daszkiem i bluzkę na krótki rękaw oraz dresy. Zbiegł na dół i usiadł przy stole. Jak zwykle rodzice wcześniej wstają i robią mu śniadanie. Były tosty. Wziął tosta ze stołu i posmarował dżemem. Zjadł szybko jeszcze ze 2 i pobiegł do stajni. Powitał wszystkie konie. Najpierw przeszedł obok Ateny i Wiedźmina, potem obok Jima i Ivana. Jeszcze parę rzędów i doszedł do pięknej klaczy.
(Takie zdjęcie Sorayi ;* )

Pogłaskał go a ona wesoło zarżała. Byli razem szczęśliwi. Mark pomyślał że jeśli zabierze ją na przejażdżkę nic się nie stanie. I tak zrobił. Osiodłał ją i wszedł na nią po czym pojechał na pole. Jeździli tak aż w końcu za którymś razem spadł z niej a gdy ona zawróciła pomogła mu wstać. Tak się bawili póki nie zobaczyli która godzina. Była 9.50. Mark nie umiał jeździć galopem (nie za bardzo) więc jeździł na zmianę galopem i kłusem. Było ciężko ale gdy dojechał wszedł z Sorayą do boksu i pożegnał się. Podszedł do dzieci. Między tłumem była pewna dziewczyna. Rozmawiała z Emmą i Jess. Miała blond kręcone włosy i miły,ciepły uśmiech. Była w wieku Marka. Podeszła do niego z Emmą.
-Witaj -Powiedziała a chłopak się lekko zarumienił ale też się przywitał. - Ee... Jestem Susan.
-Ja jestem Mark -Uśmiechnął się.
-No bo chodzi o to że Emma musi podłapać podstawy jazdy... Możesz jej pomóc? -Spytała z uśmiechem.
-No pewnie. A tak z innej beczki... Chciałabyś pojechać ze mną na koniach po łące? -Spytał a po chwili chciał się zabić.
Susan zmierzyła go wzrokiem...
-No... No pewnie że tak ! -Uśmiechnęła się.-Kiedy dokładnie?
-EeeeeEeee... Może jutro o ...
-Może o 7? Mi pasuje. -Zaproponowała dziewczyna o blond włosach.
-Tak pewnie... -Zgodził się a Susan odeszła.
Mark został w twarzy rozmarzonej do końca dnia. Potem zasnął. Nie miał o czym śnić więc...
<C.D.N>
P.S: Jeśli ktoś to w ogóle czyta niech komentuje ;*
(Takie zdjęcie Sorayi ;* )
Pogłaskał go a ona wesoło zarżała. Byli razem szczęśliwi. Mark pomyślał że jeśli zabierze ją na przejażdżkę nic się nie stanie. I tak zrobił. Osiodłał ją i wszedł na nią po czym pojechał na pole. Jeździli tak aż w końcu za którymś razem spadł z niej a gdy ona zawróciła pomogła mu wstać. Tak się bawili póki nie zobaczyli która godzina. Była 9.50. Mark nie umiał jeździć galopem (nie za bardzo) więc jeździł na zmianę galopem i kłusem. Było ciężko ale gdy dojechał wszedł z Sorayą do boksu i pożegnał się. Podszedł do dzieci. Między tłumem była pewna dziewczyna. Rozmawiała z Emmą i Jess. Miała blond kręcone włosy i miły,ciepły uśmiech. Była w wieku Marka. Podeszła do niego z Emmą.
-Witaj -Powiedziała a chłopak się lekko zarumienił ale też się przywitał. - Ee... Jestem Susan.
-Ja jestem Mark -Uśmiechnął się.
-No bo chodzi o to że Emma musi podłapać podstawy jazdy... Możesz jej pomóc? -Spytała z uśmiechem.
-No pewnie. A tak z innej beczki... Chciałabyś pojechać ze mną na koniach po łące? -Spytał a po chwili chciał się zabić.
Susan zmierzyła go wzrokiem...
-No... No pewnie że tak ! -Uśmiechnęła się.-Kiedy dokładnie?
-EeeeeEeee... Może jutro o ...
-Może o 7? Mi pasuje. -Zaproponowała dziewczyna o blond włosach.
-Tak pewnie... -Zgodził się a Susan odeszła.
Mark został w twarzy rozmarzonej do końca dnia. Potem zasnął. Nie miał o czym śnić więc...
<C.D.N>
P.S: Jeśli ktoś to w ogóle czyta niech komentuje ;*
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Rozdział II - Pierwsza lekcja
Mark nie mógł zasnąć i około 2 w nocy ubrał się i zszedł cicho do stajni z gitarą. Podszedł do boksu nr 13 i pogłaskał Sorayę. Też nie mogła zasnąć. Usiadł na sianie i zaczął grać Gotye ,,somebody i used to know" , konie się uspokajały z każdą chwilą. Mark chwilowo podśpiewywał. W drzwiach stajni stanął ojciec. Chłopak go jednak nie zauważył i dalej grał cicho. Konie go zauważyły i ten który był najbliżej Marka - Wiedźmin, szturchnął go pyskiem lekko a nastolatek się odwrócił.
-Tato? Co ty tu....? -Spytał i szybko rzucił gitarę gdzieś w siano.
Ojciec podszedł do niego.
-Dlaczego tu przyszedłeś? -Odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł obok syna obejmując go ramieniem.
-No bo... Eeeee... No nie mogłem zasnąć i... -Założył rękę za głowę.
-Dobrze rozumiem cię... Tylko nie siedź tu za długo... Jutro pierwsza lekcja i musisz wypocząć... -Ojciec wstał i wyszedł ze stajni a Mark podszedł do Sorayi i pogłaskał po łbie.
-Gdybyś wiedziała jak mi ciężko... -Powiedział do niej a ona lekko ruszyła głową. Mark jeszcze trochę grał a potem odruchowo i ze zmęczenia zasnął na sianie.
~~Rano
Mark obudził się z sianem we włosach i na bluzce. Wszystkie konie na niego patrzyły a gdy się obudził rżały. Zobaczył na zegarek na ręce która godzina. Była 10.
-Cholera! -Wstał i pobiegł do domu. Wpadł do kuchni jak burza. Wziął jedną kanapkę i pobiegł na górę. Przebrał się,uczesał, umył i skończył jeść kanapkę. Znowu pobiegł do stajni. Po drodze zobaczył że ojciec już przyjmuje dzieci na padok. Były to na oko 13-letnie i 14-letnie dziewczyny. Chłopców było 2. Za ojcem weszli do stajni a Mark jakby był tam od dawna, poprawiał siodła. Dziewczyny od razu podbiegły do Ateny... Tak to piękna kremowa klacz ale dla 16-nastolatka Soraya jest ładniejsza od jakiegokolwiek konia. Chłopcy podeszli do Wiedźmina-kary ogier. A Mark pozostał przy Sorayi. Po chwili podszedł do ojca który mówił do dzieci.
-I pamiętajcie macie się słuchać jego - tu wskazał na syna- On tu jest szefem tak?
-TAK! -Odpowiedzieli.
Mark podszedł do nich gdy ojciec wyszedł ze stajni.
-Dobra to tak.. Jestem Mark... Mówcie mi po imieniu... Każdy koń oprócz Sorayi jest na waszą odpowiedzialność... Znaczy się ja je wam przydzielę i przez cały dzień zajmujecie się swoim koniem. A teraz powiedzcie jak macie na imię... -Chłopak był lekko zdenerwowany.
Od lewej strony:
Jessika, Marcise, Emma, Sierra, Lennie.
a na końcu chłopcy:
Luise, George.
Mark uśmiechnął się. Powiedział im jakie konie mają wziąść i wyszli na padok. Wszyscy wsiedli na konie a Mark stanął po środku. Mówił co trzeba zrobić i wszystkim się udawało ale było widać że Emma pierwszy raz wsiadła na konia. Miała Lenkę - najspokojniejszego kucyka więc nic nie szło źle. Innym się udawało. Jeszcze kilka lekcji i byliby najlepsi... Na koniec Mark pokazał im jak się jeździ kłusem i jak anglezować. Potem wszyscy się rozeszli i mieli jutro znowu przyjść więc chłopak od razu położył się na łóżko. Zasnął automatycznie.
<C.D.N>
-Tato? Co ty tu....? -Spytał i szybko rzucił gitarę gdzieś w siano.
Ojciec podszedł do niego.
-Dlaczego tu przyszedłeś? -Odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł obok syna obejmując go ramieniem.
-No bo... Eeeee... No nie mogłem zasnąć i... -Założył rękę za głowę.
-Dobrze rozumiem cię... Tylko nie siedź tu za długo... Jutro pierwsza lekcja i musisz wypocząć... -Ojciec wstał i wyszedł ze stajni a Mark podszedł do Sorayi i pogłaskał po łbie.
-Gdybyś wiedziała jak mi ciężko... -Powiedział do niej a ona lekko ruszyła głową. Mark jeszcze trochę grał a potem odruchowo i ze zmęczenia zasnął na sianie.
~~Rano
Mark obudził się z sianem we włosach i na bluzce. Wszystkie konie na niego patrzyły a gdy się obudził rżały. Zobaczył na zegarek na ręce która godzina. Była 10.
-Cholera! -Wstał i pobiegł do domu. Wpadł do kuchni jak burza. Wziął jedną kanapkę i pobiegł na górę. Przebrał się,uczesał, umył i skończył jeść kanapkę. Znowu pobiegł do stajni. Po drodze zobaczył że ojciec już przyjmuje dzieci na padok. Były to na oko 13-letnie i 14-letnie dziewczyny. Chłopców było 2. Za ojcem weszli do stajni a Mark jakby był tam od dawna, poprawiał siodła. Dziewczyny od razu podbiegły do Ateny... Tak to piękna kremowa klacz ale dla 16-nastolatka Soraya jest ładniejsza od jakiegokolwiek konia. Chłopcy podeszli do Wiedźmina-kary ogier. A Mark pozostał przy Sorayi. Po chwili podszedł do ojca który mówił do dzieci.
-I pamiętajcie macie się słuchać jego - tu wskazał na syna- On tu jest szefem tak?
-TAK! -Odpowiedzieli.
Mark podszedł do nich gdy ojciec wyszedł ze stajni.
-Dobra to tak.. Jestem Mark... Mówcie mi po imieniu... Każdy koń oprócz Sorayi jest na waszą odpowiedzialność... Znaczy się ja je wam przydzielę i przez cały dzień zajmujecie się swoim koniem. A teraz powiedzcie jak macie na imię... -Chłopak był lekko zdenerwowany.
Od lewej strony:
Jessika, Marcise, Emma, Sierra, Lennie.
a na końcu chłopcy:
Luise, George.
Mark uśmiechnął się. Powiedział im jakie konie mają wziąść i wyszli na padok. Wszyscy wsiedli na konie a Mark stanął po środku. Mówił co trzeba zrobić i wszystkim się udawało ale było widać że Emma pierwszy raz wsiadła na konia. Miała Lenkę - najspokojniejszego kucyka więc nic nie szło źle. Innym się udawało. Jeszcze kilka lekcji i byliby najlepsi... Na koniec Mark pokazał im jak się jeździ kłusem i jak anglezować. Potem wszyscy się rozeszli i mieli jutro znowu przyjść więc chłopak od razu położył się na łóżko. Zasnął automatycznie.
<C.D.N>
niedziela, 6 stycznia 2013
Rozdział I - Spojrzenie nie jedno zdziała...
Wszystko zaczęło się od tego, że pewien czarnowłosy, wysoki, 16-nastoletni chłopiec o pogodnym uśmiechu nazwany Mark Santore przeprowadził się na wieś. Było to w wakacje więc nie wiedział do jakiej szkoły będzie chodził. Był często znudzony. Na duchu podtrzymywała go jedna myśl. Rodzice założą stadninę koni. Zawsze powtarzał że koń to jedyne zwierzę które ,,nie zapomina" o przyjacielu. Chciał mieć takiego przyjaciela. Nie był kujonem czy prymusem. W dawnej szkole miał przeciętne oceny ale nie najgorsze. Miał psa Milkę. Lecz ona nie była dla niego takim ,,przyjacielem" jakim byłby koń. Fakt nie opuszczała go na krok ale on nie czuł do niej przyjaźni. Często siedział na laptopie. Tak mijały mu dni. Nagle gdy wszystko było ułożone, rodzice wzięli kredyt by założyć stadninę. Gdy sprowadzili konie, (Mark niestety nie wiedział kiedy) i gdy nastolatek zbiegł natychmiast do stadniny, zobaczył masę koni. Było ich ok. 17 - każdy inny! Lecz gdy podszedł do boksu nr 13 zobaczył klacz. To była kara klacz z jasnymi plamami. Gdy się odwróciła spojrzeli sobie w oczy. Klacz zarżała cicho ale wesoło, a Mark uśmiechnął się. Pomyślał o tym że to może być jego koń. Nikt na nim nie będzie miał prawa jeździć! A nazywała się Soraya. Brdzo spokojne imię. Chciał już ją wyprowadzić z boksu i na oklep pojechać po polu. Jego myśli rozwiała szczekająca Milka.
To pewnie obiad , pomyślał Mark i poszedł głaszcząc Sorayę po głowie.
Wszedł do kuchni i zobaczył mamę która jeszcze latała po kuchni jak opętana. Tata siedział przy stole i czytał gazetę - jak zwykle... Nastolatek usiadł na krześle i czekał na obiad. Jego matka już podała naleśniki na stół. Wziął od razu jednego na talerz i zaczął smarować dżemem. Złożył w trójkąt i zaczął jeść.
-Mark, skarbie... Razem z ojcem pomyśleliśmy że jak już dzieci zapiszą się na lekcję będziesz instruktorem... Zawsze tak dobrze wychodziła ci jazda konna... -Powiedziała matka siadając przy stole.
Mark przytaknął głową.
-Czyli się zgadzasz? -Spytał ojciec zaczynając jeść.
-Tak zgadzam się... Ale... -Powiedział chłopak. - Ale nikt nie może jeździć na Sorayi.
-Ale.. No bo chcieliśmy żeby to był koń dla początkujących...
-Jeśli nie to nie... Nie mogę być w tedy instruktorem... -Odpowiedział poważnie.
-No no dobrze... Ale to TY masz się zajmować tą klaczą! -Powiedzieli zgodnym tonem.
-Oczywiście... -Skończył jeść i pobiegł na górę. Wpadł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Potem kolacja przepłynęła spokojnie a on sam położył się spać o 23.00 . Śnił o Sorayi i o tym jak razem jeżdżą po polach i łąkach.
<C.D.N>
Witam!
Witam!
To będzie blog o koniach. Bardziej o przygodzie życia.... Jeźdzca i konia.... Ich przyjaźni... Zresztą czytajcie ;*
To będzie blog o koniach. Bardziej o przygodzie życia.... Jeźdzca i konia.... Ich przyjaźni... Zresztą czytajcie ;*
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)